wtorek, 29 stycznia 2013

10. I will not forgive.

 Powiem tak: popsułam ten rozdział, nie jestem zadowolona,no i jest dość krótki.. I z następnego, który mam już napisany również nie, ale mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to. Jedyne, za co możecie mnie zabić, to rozwój akcji w kilku kolejnych rozdziałach. Ale postaram się to przeżyć ;) I tez jestem bardzo nie zadowolona z tego, że jest tak mało komentarzy. Ja nie wiem, czy ja aż tak kiepsko piszę? Proszę, niech każdy, kto to czyta, napisze chociaż jedno słówko. Plissssssss... xx
czytasz=komentujesz
Jeśli chcesz, żebym informowała cię o nowych rozdziałach, zostaw swojego twittera w komentarzu. x
 

Umówiłyśmy się z Danielle i Eleanor na babski wieczór u Dani. Wiadomo. Słuchanie muzyki, oglądanie filmów, obgadywanie facetów. Nasi mężczyźni w tym czasie urządzili męski wypad. Już sobie wyobrażałam ich stan po powrocie do domu, ale wolałam tego nie komentować.

-No dobra, Lily. Teraz ty opowiadaj jak tam układa ci się z naszym kochanym psychopatą.-Spytała El na co ja wywróciłam oczami jednocześnie uśmiechając się lekko.

-No cóż, ten psychopata cały czas próbuje mi wynagrodzić to co było złe. Próbuje to wszystko naprawić, chociaż ja tak na prawdę się nie gniewam. On mi nic nie zrobił, bolało mnie to, co robił sobie. I może powinnam być na niego wściekła, ale ja po prostu nie potrafię się na niego gniewać. Zbyt mocno go kocham.

-On cię też kocha, Lily. To widać. Zayn po prostu chce ci pokazać,że jest tym facetem co wcześniej, że wszystko wróciło do normy. Widać to po tym, jak na ciebie patrzy, jak cię dotyka.. jesteś dla niego najważniejsza.

-Wiem, Danielle. Kocham go najmocniej na świecie. I.. on jest na prawdę kochany. Bardzo czuły i opiekuńczy. Czasami nawet aż nadto- zaśmiałam się.-No dobra, ale teraz wy opowiadajcie co tam u was. Jak tam wam się układa z Liamem i Lou?

-Wiesz.. w zasadzie dobrze,że pytasz.-Uśmiechnęła się Danielle unosząc dłoń do góry. Na palcu jej prawej dłoni widniał prześliczny pierścionek z brylantem. Ewidentnie był to pierścionek zaręczynowy.

-O mój Boże.-Ja i El spojrzałyśmy na Danielle a potem wyściskałyśmy ją gratulując jej i życząc szczęścia.

Siedziałyśmy rozmawiając jeszcze kilka godzin, aż w końcu zrobiło się tak późno, że ja i El postanowiłyśmy wrócić do domu.

-Dziewczyny, a może zostaniecie na noc?-Zaproponowała Danielle.-Mamy wystarczająco dużo miejsca.

-Dani, nie chcemy ci robić kłopotu. Po za tym jak nasi faceci wrócą do domów i nas nie będzie to wiesz.

-Okej, no jak chcecie. To zdzwonimy się jeszcze. Pa.

Wyszłyśmy od Danielle i każda poszła w swoją stronę. Niby nie miałam daleko do domu,ale trochę się bałam. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie, wiec trochę przyspieszyłam. 

Nagle ktoś uderzył mnie w twarz tak mocno, że upadlam na ziemie. W pierwszym momencie kompletnie nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Potem usłyszałam dźwięk rozdzieranego materiału. Moja spódnica. Zaczęłam wyrywać się, kopać, jednak to nic nie dało. Napastnik był o wiele silniejszy. Wtedy poczułam nieopisany ból w kroczu. Krzyczałam, błagałam, żeby mnie zostawił. Nic.

Ktoś chyba jednak usłyszał moje krzyki bo usłyszałam kroki kilku osób biegnących w naszą stronę a potem ktoś odtrącił na bok napastnika, który szybko uciekł. Kolejna osoba podniosła mnie do pozycji siedzącej i okryła swoją bluzą przytulając do siebie. Poczułam się bezpiecznie, kiedy do moich nozdrzy dotarł znajomy zapach perfum. Mimo to cały czas trzęsłam się łkając wtulona w klatkę Zayna.

-Zabiję go. Zabiję go.-Powtarzał chłopak. Wziął mnie na ręce i zaniósł do domu, który, jak się okazało, był zaraz za rogiem.

Kiedy znaleźliśmy się w ciepłym mieszkaniu, Zayn posadził mnie na sofie siadając obok mnie, przytulając cały czas i głaskając po głowie . Ktoś inny przykrył mnie kocem. Nadal płakałam, nie byłam nawet w stanie podziękować swoim wybawcom.

-Ona ma cały siny policzek.-Powiedział Niall.

-On ją chyba na prawdę musiał mocno uderzyć.

-Muszę zadzwonić do Danielle.-Powiedział Liam wychodząc z pokoju.

-Ja zadzwonię do Eleanor, żeby sprawdzić, czy nic jej nie jest.

-Przysięgam, że zabiję skurwiela, który cię skrzywdził. Znajdę go i zabiję.-Mówił Zayn. Co czuł? Nie wiem. W jego głosie było słychać jednocześnie żal, smutek i wściekłość.

-Zayn, jak chcesz to zrobić, przecież nawet nie wiemy jak on wyglądał.

-Zamknij się, Harold. Jeśli będzie trzeba, to osobiście pomogę mu go szukać.-Powiedział siedzący na fotelu obok Niall.-I pomyśleć, co by było, gdybyśmy nie znaleźli się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie..

-Zayn-wychlipałam cicho.-Proszę, nie zostawiaj mnie. Nie chcę być sama..

-Nigdzie się stąd nie ruszam, cały czas tu jestem.-Głaskał mnie jedną ręką po głowie i pocałował w czoło.

-No pięknie.-Powiedział Liam wchodzący do pokoju.-Powiedziałem Danielle co się stało a ona zaczęła obwiniać siebie.

-Przecież to nie jest jej wina.-Powiedział Harry.

-Nie, to nie jest jej wina.-Powiedział Zayn.-Wina leży po mojej stronie.-Chłopaki zrobili takie miny, jakby nie wiedzieli o co mu chodzi. Ja zresztą też nie wiedziałam.-Mogłem przyjechać po nią, albo chociaż przyjść, zrobić cokolwiek..

czwartek, 17 stycznia 2013

8. You know I'll be your life, your voice, your reason to be..

Nie jestem zadowolona. Chyba nie podoba wam się to co piszę, bo jest bardzo mało komentarzy.. Proszę was, jak już czytacie to wystarczy że w komentarzu napiszecie jedno czy dwa słowa i to już coś będzie dla mnie znaczyło, a tak to ja nie wiem, czy mam dla kogo pisać.. Zrobimy tak. Jak pod tym rozdziałem będzie dużo komentarzy, to następny rozdział będzie +18. Co wy na to? ;)
czytasz=komentujesz .

-Uspokój się, Zayn-Usłyszałem głos Lily i poczułem jej rękę na swoim ramieniu. Potrafiła wyczuć moje zdenerwowanie jak nikt inny. Staliśmy za kulisami. Za chwilę mieliśmy udzielić wywiadu pierwszy raz od kiedy.. sami wiecie o co chodzi. 

-Ja nie wiem, czy jestem gotowy o tym mówić.-Powiedziałem przytulając ją do siebie. Praktycznie nie spałem ostatniej nocy cały czas myśląc o tym, że teraz tutaj będę musiał o wszystkim opowiedzieć. Szczerze? Nie czułem się z tym wcale dobrze. Ale musiałem odpokutować swoje grzechy. Poza tym uważałem, że fani zasługują na to, żeby wiedzieć.

-Zayn, poradzisz sobie, jestem tu z tobą.-Uśmiechnęła się pogodnie ściskając delikatnie moją dłoń.

-Gotowy?-Spytał Louis z uśmiechem. On-tak samo jak pozostali-byli bardzo pozytywnie nastawieni do tego wywiadu. Chyba wierzyli, że jeśli opowiem o wszystkim to nastąpi przełom i wszystko będzie tak jak dawniej. Znowu wróci ten dawny Zayn. W głębi serca również miałem taką nadzieję. Miałem dosyć tej osoby, którą byłem od jakiegoś czasu.

-Ani trochę.-Również się uśmiechnąłem biorąc głęboki wdech.

-No to chodźmy.-Harry'emu bardzo dopisywał humor.

Chwilę później wyszliśmy na scenę. Ja szedłem jako ostatni i kiedy fani mnie zobaczyli zaczęli piszczeć i krzyczeć, niektórzy chyba nawet płakali. Uśmiechnąłem się pogodnie do nich i pokiwałem w ich stronę. Domyślałem się co czują. Ja czułem się bardzo podobnie. To było trochę tak jak spotkanie z rodziną, której nie widziało się przez wiele lat.

-Może zanim przejdziemy do rozmowy o waszej przyszłorocznej trasie koncertowej zapytam co działo się przez ten cały czas u ciebie, Zayn. Wiemy, że chyba nie najlepiej.

-Było, minęło. Teraz jest już na prawdę o wiele lepiej, nie ma co rozdrapywać starych ran.-Na prawdę nie byłem zbyt szczęśliwy, że zaczęło się ode mnie. Myślałem, że będę miał chociaż jeszcze kilka minut na psychiczne przygotowanie się do tych trudnych pytań, no ale jak widać nie..

-To prawda, że pod twoim domem jakiś czas temu pojawiła się karetka? Co się stało? Jeśli oczywiście nie chcesz o tym mówić, to nie musisz, nie będziemy cię do niczego zmuszali.

Spojrzałem w stronę Lily siedzącej za kulisami. Jej obecność bardzo mi pomagała. Byłem jej wdzięczny, że przyszła tu ze mną. Potem wziąłem głęboki wdech i powoli zacząłem podciągać rękawy mojej koszuli, żeby pokazać wszystkim powoli zabliźniające się rany. Wszyscy w studio wstrzymali oddech i patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Jakby nie mogli uwierzyć, że Zayn Malik zrobił sobie coś takiego. Chłopaki natomiast wpatrywali się ciut zakłopotani w podłogę, jakby chcieli powiedzieć, że to ich wina, co było kompletną głupotą.

-Chyba nie chcesz powiedzieć,że..

-Tak ja to sobie zrobiłem.-Powiedziałem zażenowanym głosem.-Byłem debilem jakich mało. No i cholernym mięczakiem. Nie powinienem nawet dotykać tej pieprzonej żyletki. Nie jest to dobry przykład, jaki mógłbym dawać fanom, więc proszę, nie róbcie tego co ja. To nie jest dobre wyjście z żadnej sytuacji. Zrobiłem to jeden jedyny raz i więcej nie zamierzam. Przysięgam.

-No nie powiem, trochę jestem w szoku.. nie spodziewałem się.. Jeśli mogę spytać.. czy jest jakaś szczególna osoba, która pomogła ci się pozbierać i wyjść na prostą?

-Tak naprawdę to wszyscy mi bardzo pomogli, gdybym został sam z tym wszystkim.. bardzo pomogli mi również fani. Naprawdę dziękuję za wszystkie słowa wsparcia, które dostawałem na twitterze i nie tylko. To bardzo wiele dla mnie znaczy. Ale mimo wszystko jest taka jedna osoba, która pomogła mi szczególnie. Ona teraz siedzi tu i mnie wspiera mimo tego, że tak bardzo ją zraniłem.. Jest mi teraz tak strasznie wstyd za to wszystko.. ja tak strasznie ją skrzywdziłem a mimo to ona nadal przy mnie jest..-głos trochę mi się załamał.-Nie zasłużyłem na kogoś takiego, jak ona. Jest moim aniołem.

-Twoja przyjaciółka?

-Zdecydowanie ktoś więcej.-Powiedziałem uśmiechając się lekko.

-Jesteście ze sobą?-Kiwnąłem głową na tak.

-Lily jest najcudowniejszą i najukochańszą dziewczyną pod słońcem. Gdyby nie ona.. nie wiem, co teraz by ze mną było.

-Od samego początku wiedzieliśmy, że jest wyjątkowa.-Roześmiał się Nialler. Wszyscy mu zawtórowaliśmy.

-No i dzięki niej znowu wróciła mi chęć do życia.-Uśmiechnąłem się.

-Czy moglibyśmy poznać tą twoją ukochaną Lily?-Spytał dziennikarz. Jakoś chyba nawet nie za bardzo próbował ukrywać swoją ciekawość.

Spojrzałem w stronę Lil. Na jej twarzy ewidentnie malowało się przerażenie. Ja zaśmiałem się tylko. Wstałem z kanapy podchodząc do niej. Wziąłem ją za rękę i lekko ścisnąłem dodając jej otuchy. Razem wróciliśmy do reszty. Liam wstał i usiadł na oparciu kanapy,żeby zrobić miejsce dla Lily.

-A więc ty jesteś tą Lily, którą zachwycali się chłopcy!-Powiedział z radością w głosie dziennikarz.

-Bez przesady-odpowiedziała trochę zawstydzona dziewczyna.

-No cóż, nie pozostaje mi wiec nic innego jak tylko życzyć wam szczęścia i dużo miłości.

-Dziękujemy, na pewno się przyda.-Odpowiedzieliśmy jednocześnie po czym obydwoje się zaśmialiśmy.

Kiedy wróciliśmy do domu było już trochę późno. Mimo to żadne z nas nie było zmęczone. Lily zaproponowała spacer. Wsiedliśmy wiec do samochodu i pojechaliśmy do parku znajdującego się pół godziny drogi od domu. O tej porze było tam bardzo mało ludzi. Byliśmy praktycznie sami.

-Dziękuje.-Powiedziałem zwracając się do dziewczyny, kiedy przechadzaliśmy się oświetlonymi pojedynczymi latarniami alejkami trzymając się za ręce.

-Za co?

-Za to, że po prostu jesteś.-Pocałowałem ją czule i namiętnie, starając się pokazać w tym pocałunku jak ważna dla mnie jest. Nigdy nie czułem się tak przy żadnej dziewczynie. To było nie do opisania co czułem za każdym razem, kiedy smakowałem jej ust. W końcu czułem, że jest dobrze. Że jestem naprawdę szczęśliwy i nic nie będzie mi w stanie tego szczęścia odebrać.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

7. Everything's gonna be alright.

Nie wiem, co mam wam tutaj na początku napisać ;p Powiem tylko tyle,że dziękuję za ilość wyświetleń i komentarze. Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej ;) Mile widziane są również uwagi na temat tego co piszę, bo przynajmniej wiem, co poprawić :) Jeśli mogłabym mieć prośbę.. reklamujcie tego bloga, bo chciałabym wiedzieć, że mam dla kogo pisać. I na prawdę, proszę was, komentujcie, jeśli czytacie ;3 No i z góry przepraszam za małe błędy, które mogły się tu wkraść ;)
czytasz=komentujesz




Wróciłem. W końcu wypuścili mnie ze szpitala. Nie byłbym w stanie spędzić tam ani dnia dłużej. Oczywiście nie byłem sam, bo odwiedzali mnie znajomi. Nie było ze mną wtedy tylko jednej osoby. Nie miałem jej tego za złe. Rozumiałem.

W domu panowała idealna cisza. Jakby nikogo nie było. Kiedy jednak wszedłem do salonu zobaczyłem śpiącą na sofie Lily. Wziąłem z fotela obok koc. Przykryłem nim śpiącą dziewczynę całując ją w czoło. Pokręciłem głową z niedowierzaniem, że mogłem być aż tak głupi. Jak mogłem wcześniej nie dostrzec tego, jaką cudowną osobę mam obok siebie?

Możecie mi wierzyć lub nie, ale Lily naprawdę zmieniła moje życie na lepsze. I to już nawet nie chodzi o to,że pomogła mi się pozbierać po tym, co zrobiła moja była. Spędzanie z nią czasu było ogromną przyjemnością. Wiedzieliśmy o sobie niemal wszystko. No i.. dzięki niej rzuciłem palenie. Zacząłem palić w wieku 15 lat i mogłoby się wydawać, że to już jest uzależnienie, z którego nie da się „wyleczyć”. A jednak. Lily powiedziała, że mam sobie wyobrazić, że każdy wypalony przeze mnie papieros to jedna Directioner mniej. Podziałało. Z czasem paliłem coraz mniej aż w końcu całkowicie dałem sobie spokój. Znajomość z nią.. nie potrafię nawet wyrazić słowami tego, jak bardzo jestem je za wszystko wdzięczny.

Poszedłem do kuchni z zamiarem przygotowania czegoś do jedzenia dla naszej dwójki. W prawdzie nie potrafiłem zbyt dobrze gotować, ale spaghetti nie jest chyba jakąś wielką filozofią. Poza tym.. mam trzy siostry, czegoś tam się od nich nauczyłem.

Do garnka nalałem wody, dodałem do niej dwie łyżeczki soli, a potem włożyłem do niej makaron. Z lodówki wyjąłem gotowy sos i przełożyłem go do miseczki i wstawiłem do mikrofalówki. Wtem do kuchni weszła trochę jeszcze zaspana Lily. Miała lekko rozczochrane włosy i ciut rozmazany makijaż. Mimo to wyglądała pięknie.

-Zayn, ja zupełnie zapomniałam, że ty dzisiaj wychodzisz, gdybym pamiętała..

-Nic się nie stało, sam również mogę coś zrobić.-Uśmiechnąłem się delikatnie w stronę dziewczyny. Ona również lekko uniosła kąciki ust. 

Podszedłem do niej i wziąłem ją za rękę prowadząc do stołu. Lily usiadła na jednym z krzeseł, a ja usadowiłem się na krześle obok.

-Lily, chciałbym cię przeprosić.-Powiedziałem zamykając jej dłonie spoczywające na stole w swoich.-Jest mi strasznie głupio. Zachowałem się jak idiota. Ja tak na prawdę nie chciałem się zabić, po prostu czytałem..

-.. że to przynosi ulgę, tak?-powiedziała.-Nie wolałbyś po prostu z kimś porozmawiać? Na przykład ze mną?-W jej oczach znowu pojawiły się łzy.

-Proszę cię, nie płacz-powiedziałem ocierając kciukiem pojedynczą łzę spływającą po jej policzku.-Zachowałem się jak idiota i ja to wiem. Mimo to chciałem cię poprosić żebyś dała mi szansę. Ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jaka cudowna jesteś. Wcześniej to do mnie nie docierało.-Spuściłem wzrok patrząc na nasze splecione dłonie.-Proszę, daj mi szansę, Lily.-Spojrzałem znowu na nią a ona powoli kiwnęła głową. Odetchnąłem z ulgą.

-Ale proszę cię również o coś w zamian.

-Zrobię wszystko, czego tylko będziesz chciała.-Powiedziałem w ciemno.

-Wczoraj wieczorem weszłam po bardzo długim czasie na Twittera.. Zayn, twoi fani bardzo się o ciebie martwią. Nie wiedzą co się dzieje. Tęsknią za tobą. Wróć do nich.

-Tylko tyle?-Spytałem zaskoczony. Nie takiego warunku się spodziewałem.

-Aż tyle, Zayn.

Kiwnąłem głową uśmiechając się. Pochyliłem się w jej stronę i złożyłem pojedynczy pocałunek w kąciku jej malinowych ust.

-To może ja dokończę ten obiad.-powiedziała Lily wstając od stołu biorąc się za kończenie mojego nieszczęsnego spaghetti.

-Tak chyba będzie najlepiej dla nas wszystkich.-Powiedziałem na co ona zachichotała. Zrobiło mi się ciepło na sercu kiedy to usłyszałem. Moja księżniczka znowu się śmiała.

-Lil-szepnąłem jej do ucha stając za nią.-Obiecuję, że już nigdy więcej nie będziesz przeze mnie płakała. Nigdy.

Wyszedłem stamtąd i poszedłem do mojego pokoju. Wziąłem laptopa i usiadłem na łóżku opierając się plecami o stertę poduszek. Wszedłem na Twittera pierwszy raz od wieków i napisałem jedno proste słowo.

Przepraszam.

Od razu moje mentions zapełniły się milionami tweetow od fanów z pytaniami typu co się ze mną działo, że się o mnie martwili itd. Uśmiechnąłem się tylko i pisałem dalej.

Przepraszam, że tak bardzo was zaniedbywałem. Bylem zbyt bardzo skupiony na sobie.

Przysięgam, że od tej pory będzie tylko lepiej. Obiecuje poprawę. Lots of love. Wasz Zayn.

Zacząłem czytać wszystkie wiadomości przychodzące od fanów. Na niektóre z nich odpisywałem, innym robiłem RT. 

-Zayn, obiad.-Usłyszałem głos Lily po tym, jak weszła do pokoju.

-Zaraz przyjdę, poczekaj sekundkę.-Powiedziałem uśmiechając się pogodnie. Lily widząc co robię również się uśmiechnęła i usiadła na łóżku obok mnie. Przyciągnąłem ja do siebie tak, że teraz leżała z głową oparta o moje ramie a ja obejmowałem ją ręką.

-Zayn zawsze dotrzymuje słowa.-Powiedziałem całując ją w policzek.

-Ale ty nie masz robić tego dla mnie, tylko dla nich.-Powiedziała.

-Wiem. Znowu mam z tego wielką radość. To jest na prawdę miłe wiedzieć, że ktoś jeszcze się o ciebie martwi.-Powiedziałem pisząc, że bardzo,ich przepraszam, ale muszę iść. Napisałem również, że wrócę za niedługo .

Zamknąłem laptopa i odłożyłem go na bok.

-Nikt nigdy nie mówił do mnie Lil.-Szepnęła.

-Bo to jest zarezerwowane tylko dla mnie-powiedziałem i czule ją pocałowałem. Miała bardzo delikatne i słodkie usta. Te pocałunki dla mnie nie były wcale jakimiś tam nic nieznaczącymi pocałunkami. One znaczyły dla mnie bardzo wiele. Nie wiedziałem, czy to był dobry ruch, ale wsunąłem pomału język do jej ust. Lily odwzajemniła tą pieszczotę. Chwile później oderwaliśmy się od siebie. Przejechałem kciukiem po jej lekko zaróżowionym policzku unosząc w górę kącik swoich ust. W końcu byłem na właściwym miejscu.

~*~

Lily

Obudziłam się w środku nocy czując nieznośne pragnienie. Leniwie wstałam z łóżka i zeszłam po schodach na dół. Weszłam do kuchni i nalałam sobie trochę wody do szklanki i upiłam z niej łyk. Stanęłam przy oknie z którego widać było schody przed domem. I-co było dziwne-siedział na nich Zayn. Nogi miał podkurczone, a głowę schowaną między nimi. W świetle ulicznej latarni widać było, że ma na sobie jedynie swoje ulubione, luźne, ciemne dresy i biały podkoszulek. Odstawiłam szklankę na parapet, a potem zrobiłam dwa kubki gorącej czekolady. Wzięłam je w jedna rękę a potem poszłam do salonu i w druga rękę chwyciłam koc leżący na fotelu. Wyszłam przed dom i postawiłam kubki z czekoladą na schodach.

-Nie jest ci zimno?-Spytałam okrywając siedzącego na schodach chłopaka kocem. Usiadłam obok niego.

-Dlaczego nie śpisz?-Odpowiedział pytaniem na pytanie Zayn biorąc do reki podany przeze mnie kubek i opijając z niego łyk. Jego ciałem wstrząsnęły delikatne dreszcze kiedy ciepły płyn rozlał się po jego wnętrzu.

-Właśnie o to samo miałam zapytać ciebie.-Również upiłam trochę patrząc w księżyc.-Piękny jest.

-Księżyc? Taa.. Tak sobie myślałem.. że nie ważne skąd jesteś, jak wyglądasz.. wszyscy mają jeden księżyc.

-To było.. głębokie.-Zachichotałam.

-No i z czego się śmiejesz? Nawet psychopaci czasami maja swoje momenty.-Kąciki jego ust uniosły się lekko do góry.-No ale nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Czemu nie spisz?

-Zachciało mi się pic i zeszłam na dół, a potem zobaczyłam ciebie i doszłam do wniosku, że nie mogę pozwolić ci zamarznąć.

-Kochana jesteś, dziękuje.-Uśmiechnął się do mnie spoglądając na moje usta. Ja jednak udałam, że tego nie widzę i sama spytałam, dlaczego on nie śpi.-Nigdy nie mogę spać, kiedy jest pełnia. Takie tam moje małe dziwactewko.-Wzruszył ramionami.

-Nie śpimy podczas pełni, wiec wolimy marznąć na dworze. Okeeej..

-Oj tam oj tam.-Zaśmiał się przyciągając mnie do siebie i również okrywając kocem. Położyłam głowę na jego ramieniu. Czy już mówiłam jak cudownie pachniał?-Ekhem..Czy ja mogę cię o coś zapytać?-Spytał chwilę później Zayn patrząc na mnie wzrokiem pełnym obaw. Kiwnęłam głową na tak podnosząc głowę z jego ramienia.-Czy to wszystko coś dla ciebie znaczy?-Wyrzucił z siebie.

-Trochę nie rozumiem. Możesz jaśniej?-Zmarszczyłam czoło kompletnie nie wiedząc o co mu chodzi.

-No bo.. niby mi powiedziałaś, że mnie kochasz, tak? No i zgodziłaś się dać mi szansę, tak? Ale ja nie wiem, w jakim sensie dałaś mi tą szansę. Czy jako swojemu przyjacielowi, bo na tym polu też nie za bardzo się sprawdziłem, czy bardziej.. czy to się bardziej tyczy naszych kontaktów na linii damsko-męskiej? W sensie.. czy te dzisiejsze pocałunki coś znaczyły?

-Zayn..-pokręciłam głową.-Czy ty na prawdę myślisz, że jestem dziewczyną, która całuje się z pierwszym lepszym facetem? Nigdy bym cię nie pocałowała, gdyby to dla mnie nic nie znaczyło.-Pogłaskałam go po kilkudniowym zaroście.

-Czyli można by to ująć w ten sposób.. że jesteśmy parą?

-Hmm.. jeśli tobie taka kolej rzeczy pasuje, to myślę, że tak. Można by to ująć w ten sposób.-Nim się obejrzałam Zayn wpił się w moje usta. Całował mnie w taki sposób, że brakowało mi tchu. Wplótł palce w moje włosy przyciągając mnie jeszcze bardziej do siebie. Jego usta były miękkie i delikatne. Odsunęliśmy się od siebie po kilku minutach.-Następnym razem ostrzeż mnie przed wybuchem namiętności z twojej strony.-Powiedziałam unosząc kącik ust w górę.

-Kocham cię, Lily.

środa, 9 stycznia 2013

6. Because loves himself for nothing.

 No i jestem z kolejnym rozdziałem. Sądzę,że taki bieg akcji chociaż odrobinę was usatysfakcjonuje i chciałabym, żebyście wy również mnie usatysfakcjonowali, więc kolejnego rozdziału nie będzie, puki nie pojawi się kilka więcej komentarzy niż było pod poprzednim rozdziałem. Po prostu chcę wiedzieć, ile mniej więcej osób to czyta. Kocham was, miśki . xx
czytasz=komentujesz

 

-Wróciłam!-Krzyknęłam po przekroczeniu progu domu. Nie dostałam jednak żadnej odpowiedzi. 

Odłożyłam wszystkie torby na kuchenny stół a potem poszłam na górę do łazienki. To co tam zobaczyłam sparaliżowało mnie. Na podłodze leżał Zayn w kałuży krwi. Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Drżącą dłonią wyciągnęłam szybko telefon z kieszeni i zadzwoniłam do Liama.

-Halo?

-Liam, proszę cię, przyjedz tu, stało się coś strasznego!-Zaczęłam panikować.

-Lily, uspokój się i powiedz co się stało!

-Zayn.. on chyba nie żyje! Leży na podłodze w łazience!

-Oddycha?

-Nie wiem, Liam, proszę, zrób coś!

-Już jadę, uspokój się tylko! Zadzwonię po pogotowie!-Liam się rozłączył. Podbiegłam do Zayna i położyłam dłoń w okolicach jego serca. Nadal biło. Chłopak oddychał,ale jego oddech stawał się coraz płytszy. 

Kilka minut później do mieszkania wbiegli sanitariusze a za nimi Liam. Cała zapłakana wtuliłam się w niego podczas gdy lekarze wynosili nieprzytomnego chłopaka na noszach.

-Ciii, nie płacz, wszystko będzie dobrze-uspokajał mnie Liam.-Chodź, pojedziemy za nimi.

Pojechaliśmy do szpitala a potem usiedliśmy na krzesłach przed salą, którą wskazała nam pielęgniarka.
Siedziałam zapłakana, byłam blada i trzęsłam się cały czas przytulona do szatyna.

-Liam, to jest moja wina-wyszlochałam.-Gdybym nie wyszła do tego sklepu..

-Przestań. To nie jest twoja wina, jak mogłaś tak nawet pomyśleć?! Przecież nie miałaś pojęcia, że coś takiego może się wydarzyć!

Chwilę później z sali wyszła pielęgniarka i powiedziała,że możemy wejść do środka.

-Idź sam, Liam. Ja nie chcę z nim rozmawiać.

-Ale..

-Idź. Proszę cię.

Zayn

Do sali wszedł Liam. Właściwie ciężko było mi wyczytać z jego twarzy cokolwiek. 

-Dumny jesteś, Zayn?-Spytał.-Cieszysz się z tego, co zrobiłeś?

-Liam, ja nie chciałem, żeby tak wyszło, ja..

-Nie mi powinieneś się tłumaczyć. Ona siedzi tam teraz i płacze!-Mój przyjaciel podniósł trochę głos.-Zayn, ona myśli, że to wszystko jest jej wina!-Powiedział patrząc na moje zabandażowane ręce.-Tego chciałeś? Jeśli tak, to gratulacje. Rozumiem, sypie ci się życie, ale przez ciebie cierpią również inne osoby, zrozum..

Cholera. W ogóle nie przeszło mi przez myśl, że Lily mogła spojrzeć na to w ten sposób. Przecież to nie była jej wina.

-Liam, proszę cię, poproś ją, żeby ze mną porozmawiała. Proszę.-Powiedziałem błagalnym tonem.

-Zobaczę, co da się zrobić.-Powiedział wychodząc z pomieszczenia.

Chwilę później weszła do niego Lily. Nie mówiła nic. Po prostu stała patrząc na mnie z zaciśniętymi ustami.

-Lily, ja..

-Co chcesz teraz powiedzieć? Że ci głupio? Że nie chciałeś żeby to wyszło w ten sposób? Daruj sobie.-Mówiła zupełnie wypranym z emocji głosem.-Czy ty chociaż przez chwile pomyślałeś o tym, jak my wszyscy się czujemy? Zayn, przez ciebie chłopaki musieli odwołać cale mnóstwo wywiadów, we czwórkę nic nie mogą zrobić-jej głos zaczął się łamać.-A ja.. Zayn, ja bym nie przeżyła, gdybyś zrobił to co zapewne chciałeś zrobić! Jesteś najważniejszą osoba w całym moim życiu, niech to do ciebie w końcu dotrze!

-Lily, ja nie rozumiem.-Powiedziałem próbując złapać ją za rękę, jednak ona stanęła kawałek dalej a z jej oczu znowu zaczęły płynąc łzy.-Proszę cię, nie płacz!

-Zayn, ja cię kocham debilu, czy ty na prawdę nie potrafisz tego pojąć?! Kochałam cię już wtedy, kiedy byleś z Perrie! Bardzo mnie bolało, kiedy mówiłeś o niej, albo kiedy pytałeś mnie o rade w związku z nią! Ale widziałam, jaki byleś szczęśliwy i ja po prostu nie chciałam ci odbierać tego szczęścia.-Powiedziała załamanym głosem i zapłakana wybiegła z sali pozostawiając mnie w totalnym szoku.

sobota, 5 stycznia 2013

5. Then there was only darkness.

 Heej. Mamy nowy rozdział. Znowu nie jest zbyt długi no ale myślę, że będziecie chociaż w miarę zadowoleni. A przynajmniej taką mam nadzieję ;) Miłego czytania . x
czytasz=komentujesz



 Minął już prawie miesiąc. Sądzę, że lepiej ze mną. Cholera, kogo ja próbuje oszukać? Tak. Moich najlepszych przyjaciół.

Próbowałem sprawiać wrażenie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale chyba nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Ewidentnie mi nie wierzyli. Z resztą trudno się dziwić. Byłem marnym kłamcą. Nie wiedziałem, co mam tak na prawdę zrobić, żeby poczuć się lepiej. Oni wszyscy próbowali ze mną rozmawiać, ale ja tego nie chciałem. Bylem debilem bo sadziłem, że najlepszym lekarstwem na to wszystko będzie zamkniecie się w sobie. Właściwie osobą z którą rozmawiałem najwięcej była Lily. Moja kochana Lily. Jej głos w jakiś sposób uspokajał, dawał ukojenie. Swoją drogą dziwiłem się, że ma ochotę tracić na mnie czas. Po tym co jej zrobiłem.. nie wiem,jakim cudem mi wybaczyła. Z drugiej strony byłem jej bardzo wdzięczny. Ogłupiałbym, gdyby nie ona. Ale wtedy tego nie dostrzegałem. Działo się ze mną coś dziwnego. Z jednej strony bardzo chciałem zbliżyć się do Lily,a mimo to traktowałem ją dosyć ozięble, chociaż wiedziałem,że powinno być zupełnie odwrotnie. Co było ze mną nie tak? Bardzo dużo myslałem o tym,co wtedy się stało. Chociaż i bez tego męczyły mnie cholerne wyrzuty sumienia. Nadal nie rozumiałem, co sprawiło,że zrobiłem coś takiego osobie, która tak wiele dla mnie poświeciła, która martwiła się o mnie jak nikt inny. 

Drzwi do mojego pokoju otworzyły się i stanęła w nich Lily swoim głosem przerywając moje przemyślenia.

-Zayn, wychodzę na dwadzieścia minut do sklepu, muszę kupić coś na obiad, mamy pustą lodówkę.

Kiwnąłem tylko głową na znak, że ją rozumiem. Siniak spod jej oka zniknął prawie całkowicie. Zawsze przykrywała go odrobiną pudru i nie było prawie nic widać.

Chwile później usłyszałem odgłos zamykanych drzwi frontowych. Wtedy poszedłem do łazienki, oparłem się rękoma o umywalkę i zrobiłem coś, czego nie robiłem przez bardzo długi czas. Spojrzałem w lustro.

W ciągu kilku tygodni zrobił się ze mnie wrak człowieka. Zapadnięte policzki, podkrążone oczy, nieuczesane włosy. Oczy były jakby.. mniej brązowe, straciły swój dawny odcień. Wyglądałem strasznie. 

Odkręciłem kran i przemyłem twarz zimną wodą. Zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo się zmieniłem. Z uwielbianego przez miliony ludzi Zayna Malika w kogoś, kogo sam nie poznawałem. 

Wtedy otworzyłem szafkę po mojej prawej stronie i wyciągnąłem z niej żyletkę. Właściwie nie wiem, co mnie podkusiło. Dawny Zayn w życiu nie zdecydowałby się na coś takiego. 

Pamiętam, że kiedyś czytałem, że to przynosi ludziom ulgę, a to było to, co było mi w tamtym momencie najbardziej potrzebne. Przyłożyłem żyletkę do reki i zrobiłem pojedynczą ranę. W pierwszym momencie poczułem taki ból, jakiego nie czułem nigdy. Potem jednak to uczucie się zmieniło. Poczułem swego rodzaju ulgę. Zrobiłem jeszcze jedno nacięcie. I kolejne. I jeszcze jedno. Potem wziąłem żyletkę do drugiej reki i zrobiłem to samo. Jednak w pewnym momencie trochę zadrżała mi ręka. 

-Fuck-zakląłem pod nosem kiedy z mojego przedramienia zaczęło wypływać zdecydowanie zbyt dużo krwi. Przed oczami miałem ciemne mroczki. Poczułem się słabo. Osunąłem się po ścianie na podłogę. Potem była już tylko ciemność.